Poniewaz byl to nasz pierwszy dzien wakacji, postanowilismy sie nigdzie nie spieszyc. Nie jestemy fanami wielkich miast, wiec wcale nie palalismy wielka ochota zeby rzucac sie w wir wielkiego Mombaju. Zamiast tego ruszylismy na dol, na werande na nasze pierwsze hinduskie sniadanko (tzn Artek klasycznie poszedl w jajka i tosty, a ja jak to ja - zaladowalam sobie na talerz wszystkie dziwnie wygladajace dania). Szum morza, pierwsze promyki slonca, bryza i widok ludzi spacerujacych niespiesznie po w miare pustej jeszcze plazy.... Tak leniuchowalismy do okolo poludnia, kiedy to (a jakze! w najwiekszy upal!) mrowki postanowily zobaczyc miasto! Zeszly wiec na dol i udaly sie do recepcji z podstawowym zestawem pytan - jak i za ile dojechac. Pani szybko rozwiala nasze nadzieje - o tej porze dojazd do miasta to murowane 2 godziny jazdy taksowka!! No dobrze, co bylo robic. Zamowilismy nieklimatyzowana taryfe i po uzgodnionej cenie (350 rupii) ruszylismy z aparatem na ulice Mombaju. Rzeczywiscie jechalismy 2 godziny! Po drodze aparatem trzaskajac na prawo i lewo, bo zycie uliczne tego miasta jest naprawde fascynujace i kolorowe. Po dojechaniu pod brame Indii (Gateway of India - tak, to tam gdzie w listopadzie byly zamachy bombowe) ruszylismy na maly spacer wzdluz wybrzeza. Hotel Taj Mahal wyglada jakby nikt nigdy go nie podpalal i nie wrzucal tam bomb! Wokol niego i na deptaku pelno turystow i lokalnych oferujacych uslugi przewodnikow. Klasycznie podchodzili do nas wszyscy liczacy na jakis zarobek, bo wygladalismy bardzo bardzo turystycznie z naszymi kapeluszami chroniacymi nas od skwaru i aparatem przewieszonym przez ramie. Dostalam wiec jakies dziwnie wygladajace kuleczki na szczescie i sznureczek przewiazany na nadgarstku. Do tego pan zawiniety tylko w biala pieluche wokol pasa na malowal mi na czole kropke, ktora przez reszte dnia bardzo denerwowala Artka (mowi ze wygladala jak zdrapka i az prosila sie zeby ja wlasnie zdrapac z mojego czola!).
Troche przydlugi spacer ulicami miasta dal nam sie we znaki. Zajelo nam tez troche czasu znalezienie sklepu z butelkowana woda mineralna. Po dwoch godzinach wzielismy taksowke do domu. Reszte dnia spedzilismy na naszej plazy, robiac zdjecia dzieciakom i kobietom w kolorowych sari.
Wieczorem kolacja na werandzie i obserwowanie plazy, ktora pod koniec dnia byla niemalze zatloczona. Wylegli na nia chyba wszyscy Indianie z Mumbaju!!
Rano wyjazd na lotnisko i lot do Trivandrum! Keralo - przybywamy!
-----------------------------------------
koszty:
taksowki:
350 z Juhu Beach do Gateway of India (umuwiona stawka)
45 w miescie (wedlug licznika)
180 z miasta do Juhu Beach (wedlug licznika)
15 woda (1l)
1000 kolacja
100 woda (2l) w hotelu