Na szczyt wybralismy droge prawa strona strumienia. Tak polecali forumowicze iceland.pl
Najpierw trzeba zjechac z glownej szosy i szutrowka przejechac jakies 2 km. Potem zostawic auto na parkingu, przejsc przez brame i kierowac sie do strumienia, poczym zejsc na dol najpierw przez mala jaskinie, a potem kladke na druga strone wody... brrrr
Potem wspinaczka na gore po osuwajacym sie zboczu. Nie bylo lekko, ale co chwila spogladalam na przeciwlegly brzeg i utwierdzalam sie tylko w przekonaniu ze wole tamtedy schodzic w dol, a tedy wychodzic w gore niz na odwrot. Gdzies w 3/4 trasy na gore rozpoczynaja sie przepiekne widoki! Jest czas na herbatke i wyrowannie oddechu. JEst pieknie! Na niebie zadnej chmurki, w dole szum wodospadu, w kanionie skrzek ptakow. Idziemy dalej na sama gore i tu pojawia sie maly zimny i mokry problem --- trzeba przedostac sie na druga strone strumienia, ktory tutaj jest juz mala rzeczka. no coz, jedyne wyjscie to zakasac nogawki, zdjac buty i z pomoca kijkow przedostac sie na druga strone uwazajac, zeby sie nie poslizgnac na cokolwiek omszalych kamieniach. Uff, udalo sie bez wiekszych strat! Teraz spacer po cudnie miekkim mchu, suszenie nog, sesja zdjeciowa i znowu widoki zapierajace dech w piersiach.
Ehh, oprocz blekitnego nieba nic nam wiecej nie potrzeba!
Przeprawa lewa strona kanionu w dol, to juz czysta przyjemnosc i milutki spacerek. Na parkingu maly popas i do domu -> znaczy sie na Pingwellir.